Zarzuty dotyczące narażenia swoich dzieci na niebezpieczeństwo postawiono 33-letniej mieszkance Bydgoszczy, oskarżonej o pogryzienie swojej 7-letniej córki i wyrzucenie jej z domu.
Dziewczynkę, która błąkała się w pobliżu torów, zauważył i zareagował policjant.
Do zdarzenia doszło w środę 7 sierpnia po godzinie 22 w Bydgoszczy.
Funkcjonariusz policji, jadąc na służbę, spostrzegł małą dziewczynkę kręcącą się w okolicy torów.
Podczas rozmowy z policjantem dziewczynka wyznała, że matka kazała jej opuścić dom i szukać ojca.
Zaniepokojona była również o swoją czteroletnią siostrę, która pozostała w mieszkaniu.
Funkcjonariusz nawiązał kontakt z dzieckiem, a w trakcie rozmowy ustalił, że dziewczynka ma 7 lat.
Opowiedziała mu, że matka ugryzła ją w rękę, a następnie wyrzuciła z domu, by odnalazła ojca.
Wyraziła również obawę o bezpieczeństwo swojej młodszej siostry, która została z matką — poinformował asp. Krzysztof Bratz z KMP w Bydgoszczy w rozmowie z TVN24.
Z komunikatu wynika, że policjanci szybko ustalili miejsce zamieszkania dziecka.
Funkcjonariusz, który jako pierwszy zauważył dziewczynkę, udał się na miejsce i wezwał wsparcie.
Drzwi otworzyła mu kobieta, od której wyczuł intensywny zapach alkoholu.
Kiedy na miejscu pojawili się pozostali funkcjonariusze, przeszukali mieszkanie.
W jednym z pokoi znaleźli 4-letnią dziewczynkę.
W trakcie interwencji do domu wrócił również ojciec.
Policjanci sprawdzili trzeźwość obojga rodziców.
Okazało się, że 33-latka miała ponad 2,5 promila alkoholu we krwi, a jej mąż ponad jeden promil.
Matka została zatrzymana. Postawiono jej zarzuty narażenia swoich dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Prokurator nałożył na kobietę policyjny dozór.
Dalsze decyzje w sprawie dzieci należą do bydgoskiego sądu rodzinnego i nieletnich.
Dzieci zostały oddane pod opiekę pracowników Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych.
Wkrótce więcej informacji.