Kilka dni temu w Indiach wydarzyła się tragiczna katastrofa lotnicza. Samolot z 244 osobami na pokładzie rozbił się, a niedługo później – w niedzielę 15 czerwca – doszło do kolejnego dramatycznego zdarzenia, w którym nikt nie przeżył.
Do wypadku samolotu linii Air India doszło w czwartek, 12 czerwca, tuż po wylocie z lotniska w Ahmadabadzie.
Indyjskie media informują, że maszyna zniknęła z radarów na wysokości około 180 metrów.
O godzinie 10:09 załoga nadała sygnał alarmowy “Mayday”, po czym kontakt z kontrolą lotów został przerwany.
Kilka chwil później samolot spadł na teren gęsto zabudowanego osiedla.
Z najnowszych informacji podanych przez agencję AFP wynika, że życie straciło 279 osób, choć liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Na pokładzie znajdowało się 169 obywateli Indii, 53 osoby z Wielkiej Brytanii, siedmioro Portugalczyków oraz jeden Kanadyjczyk.
Jedynym ocalałym z tej katastrofy jest 40-letni Vishwash Kumar Ramesh – obywatel Wielkiej Brytanii pochodzenia indyjskiego.
Dodatkowo, co najmniej 38 osób zginęło na ziemi wskutek uderzenia samolotu w zabudowania miejskie.
Kilka dni po tym tragicznym zdarzeniu, Azja Południowa znów stała się miejscem dramatycznej katastrofy.
Służby ratunkowe poinformowały o kolejnych ofiarach śmiertelnych.
W niedzielny poranek w Himalajach doszło do rozbicia się śmigłowca, który przewoził sześciu pielgrzymów wracających ze świątyni Kedarnath w stanie Uttarakhand – poinformował przedstawiciel lokalnych służb ratowniczych, cytowany przez AFP.
Według wstępnych ustaleń, powodem wypadku były trudne warunki pogodowe.
Jak podaje „The New Indian Express”, helikopter spadł w rejonie Gauri Mai Khark, na gęsto zalesionym, trudno dostępnym terenie.
Do akcji ruszyli ratownicy i okoliczni mieszkańcy, jednak nikogo nie udało się uratować. Zginęło siedem osób – wszyscy pasażerowie oraz pilot.
Wśród ofiar było małżeństwo podróżujące z dwuletnim dzieckiem.
Maszynę pilotował Rajveer Singh Chauhan, weteran indyjskiej armii z ponad piętnastoletnim doświadczeniem w operacjach lotniczych nad wymagającym terenem.
Media podają, że śmigłowiec rozbił się zaledwie kilka minut po starcie.
Cała podróż miała trwać tylko 10 minut. Świątynia w Kedarnath, położona na wysokości 3584 metrów n.p.m., jest miejscem licznych pielgrzymek, do którego latem przybywają dziesiątki tysięcy wiernych.
Ze względu na trudną dostępność terenu, wielu z nich korzysta z transportu lotniczego.
To już kolejny podobny wypadek w tym regionie.
W maju, również w stanie Uttarakhand, w niemal identycznych okolicznościach zginął pilot i sześciu pasażerów.