Chociaż w miniony weekend pojawiły się zapowiedzi pilnego zebrania Państwowej Komisji Wyborczej związanego z sygnałami o możliwych nieprawidłowościach w procesie liczenia głosów, spotkanie to ostatecznie nie doszło do skutku.
Decyzja o jego odwołaniu była zaskoczeniem i wywołała pytania dotyczące dalszych kroków w sprawie błędów pojawiających się w protokołach części komisji obwodowych.
Zapowiadane posiedzenie, które nie zostało zrealizowane, miało odbyć się w poniedziałek o 17:00, co zapowiedział w sobotni wieczór Ryszard Kalisz, członek PKW, w serwisie X.
Zaznaczył, że spotkanie będzie dotyczyć nieprawidłowych danych w dokumentach wyborczych niektórych obwodów.
Mimo tych zapowiedzi, Komisja się nie zebrała. W zamian pojawił się jedynie krótki komunikat Krajowego Biura Wyborczego, w którym poinformowano, że posiedzenie PKW nie odbywa się w zapowiadanym dniu.
Brak szerszego uzasadnienia wzbudził rozczarowanie i falę spekulacji, szczególnie w kontekście rosnących napięć wokół ogłaszania wyników wyborczych.
Coraz więcej uwagi przyciągają przypadki potencjalnych błędów w lokalnych komisjach wyborczych, które mogą wpłynąć na ostateczny rezultat głosowania.
W jednej z komisji w Krakowie odnotowano sytuację, w której Karol Nawrocki otrzymał ponad tysiąc głosów, a jego rywal, Rafał Trzaskowski, tylko połowę tej liczby, mimo że wcześniej to kandydat Platformy Obywatelskiej cieszył się tam większym poparciem.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski, skomentował te wyniki w dosadny sposób, wskazując, że tak duże poparcie dla Nawrockiego mogłoby być wręcz uznane za cud.
Ten przypadek jest jednym z kilku, które rzucają wątpliwości na dokładność procesu liczenia głosów oraz wiarygodność działań komisji.
Problemy nie ograniczają się jedynie do Krakowa.
W komisji nr 25 w Grudziądzu protokół wykazał, że Nawrocki zdobył 504 głosy, choć w pierwszej turze uzyskał ich jedynie 173.
Podejrzenia budzi również fakt, że nowy wynik jest niemal równy sumie głosów oddanych wcześniej na Trzaskowskiego oraz kandydatów lewicy.
Wiele wskazuje na to, że doszło tam do błędu przy wprowadzaniu danych, co może mieć wpływ na ostateczny wynik wyborów.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, to Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyborów na podstawie raportu od PKW oraz po rozpatrzeniu zgłoszonych protestów.
W obecnej sytuacji brak działań ze strony Komisji rodzi wątpliwości co do transparentności całej procedury.