Gord Lewis nie żyje.
65-letni Gord Lewis, gitarzysta kanadyjskiego zespołu rockowego Teenage Head, został znaleziony martwy w swoim domu w Hamilton. Policja podejrzewa, że muzyk został zamordowany przez swojego syna. Mężczyzna został aresztowany.
Gord Lewis był współzałożycielem i gitarzystą w kanadyjskim zespole „Teenage Head” Największą popularność zdobył w latach osiemdziesiątych. W 2020 roku swoją premierę miał film dokumentalny „Picture My Face: The Story of Teenage Head”, który przedstawiał historię zespołu.
Gord Lewis został znaleziony martwy 7 sierpnia 2022 roku w swoim domu w Ontario. Jak podaje E!News na konferencji prasowej powołanej przez policję ogłoszono, że aresztowano Jonathana Lewisa. Syn gitarzysty został bowiem oskarżony o zabójstwo drugiego stopnia.
„Jesteśmy załamani i wciąż staramy się pogodzić ze stratą naszego przyjaciela, kolegi z zespołu i brata Gorda Lewisa” – napisali w oświadczeniu w mediach społecznościowych członkowie Teenage Head.
„Nasze serca są z jego rodziną i wszystkimi, którzy go znali i kochali. Gord był siłą i inspiracją dla wielu. Zostałeś nam zabrany zdecydowanie za wcześnie” – dodali koledzy z kapeli.
Spoczywaj w pokoju [*]
Wypadku można było uniknąć?
Miniona sobota 6 sierpnia zapisała się czarnymi zgłoskami w historii naszego kraju. Nad ranem na trasie autostrady A4, na północ od stolicy Chorwacji – Zagrzebia doszło do tragedii.
Polski autobus turystyczny przewożący pielgrzymów w pewnym momencie zjechał z drogi, po czym z wielką siłą wpadł do rowu i wbił się w betonowy przepust.
Niestety, ale bilans tego incydentu jest porażający. Zginęło w nim 13 osób, a 31 pasażerów zostało rannych. Wszyscy pielgrzymi znajdujący się w pojeździe byli obywatelami Polski. Celem ich podróży było Medjugorie w Bośni.
Wiele wskazuje na to, że możliwymi przyczynami tragedii było zasłabnięcie, lub zaśnięcie kierowcy. Kilkadziesiąt godzin od wypadku, chorwacka prokuratura poznała wyniki sekcji zwłok 72-letniego kierowcy, który w momencie tragedii znajdował się na kierownicą autobusu.
– 72-letni kierowca, który stracił panowanie nad autobusem, nie był pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających oraz nie cierpiał na ostre choroby – nieoficjalnie ustaliła chorwacka państwowa telewizja HRT.
Ekspert twierdzi, że przyczyną wypadku leżącą po stronie kierowcy mogła być nieleczona bardzo powszechna choroba, która dotyka miliony osób w Polsce i na świecie. W wywiadzie dla chorwackiej telewizji przekonywał, że to częsty powód.
Wypadek zakończył się fatalnie, gdyż polski autokar uderzył w betonowy przepust. Jak zauważył profes Rajko Horvat z Wydziału Nauk o Ruchu Uniwersytetu w Zagrzebiu, takich miejsc nie brakuje na terenie Chorwacji.
– Nic się nie robi, aby chronić takie miejsca. Ten wypadek powinien być sygnałem ostrzegawczym, alarmem dla władz odpowiedzialnych za utrzymanie chorwackich autostrad. Musimy zmienić system zabezpieczeń w takich lokalizacjach. Zastosować specjalne bariery ochronne typu H2 albo H3 – powiedział prof. Horvat w telewizji HRT.
Pacjenci z bezdechem zapadają również w tzw. mikrosen. To moment, w którym mimo funkcjonującej wciąż motoryki, zamglona jest ich świadomość. Taki stan może trwać nawet do 30 sekund.
– Jedną z możliwych przyczyn jest mikrosen, jeśli autobus był technicznie poprawny. Mikrosen trwa od jednej do 30 sekund. W czasie jednej sekundy taki autokar przejeżdża 36 metrów. To mogło być przyczyną wypadnięcia autobusu z drogi – twierdził profesor.
Nawet kilka sekund w stanie mikrosnu może doprowadzić do tego, że autobus właściwie będzie jechał na miernym autopilocie przez dłuższy dystans.
– 72-letni kierowca, jak każda osoba, która przejdzie odpowiednie testy, oczywiście może kierować pojazdem. Inną sprawą jest to, że w tym wieku psychofizyczne zdolności w sposób naturalny słabną – mówił Horvat.