Sprawa mieszkania, które Karol Nawrocki i jego żona przejęli od starszego mężczyzny, Jerzego Ż., ponownie stała się przedmiotem publicznego zainteresowania.
Jeszcze w czasie kampanii prezydenckiej pojawiały się doniesienia sugerujące, że obecny prezydent elekt nie wywiązał się z obietnic złożonych Jerzemu Ż. przy okazji przejęcia lokalu.
Dziś prokuratura opublikowała komunikat dotyczący tej sprawy.
W maju, tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, w mediach pojawiły się informacje związane z mieszkaniem w Gdańsku, którego właścicielem miał zostać Karol Nawrocki.
Dziennikarze Onetu zajęli się weryfikacją, czy przyszły prezydent i jego żona spełnili warunki zawartej z Jerzym Ż. umowy.
Zgodnie z ustaleniami, mieszkanie zostało zakupione w 2017 roku, bez obciążenia hipotecznego, a w zamian za to Nawroccy mieli zapewnić starszemu mężczyźnie wsparcie w codziennym funkcjonowaniu.
Według ustaleń dziennikarzy, Karol i Marta Nawroccy już w 2012 roku zawarli z Jerzym Ż. przedwstępną umowę zakupu mieszkania.
Przez kolejne pięć lat w dokumentach widniała informacja o ich roszczeniu do zawarcia ostatecznej umowy sprzedaży.
Obecna wartość mieszkania to od 400 do 500 tysięcy złotych, zależnie od stanu technicznego.
Jednak kontakt między Karolem Nawrockim a Jerzym Ż. zakończył się w grudniu 2024 roku.
Prezydent elekt tłumaczył, że z tego powodu nie był w stanie dalej się nim zajmować.
Mimo to dziennikarze szybko odnaleźli seniora.
Okazało się, że 80-letni Jerzy Ż. przebywa obecnie w gdańskim domu opieki społecznej. Trafił tam, ponieważ sąsiedzi zauważyli jego długą nieobecność.
To, że znalazł się w DPS-ie, rodzi pytania o to, czy Karol Nawrocki wywiązywał się z obowiązku opieki.
Brak kontaktu przez wiele miesięcy może wskazywać na zaniedbanie.
Nawrocki twierdził, że chciał odwiedzić Jerzego Ż. w święta Bożego Narodzenia, ale nikt nie otworzył mu drzwi.
13 czerwca Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście rozpoczęła dochodzenie dotyczące okoliczności zakupu mieszkania przez małżeństwo Nawrockich.
Postępowanie dotyczy podejrzenia oszustwa w latach 2012–2017, w związku z przejęciem nieruchomości od Jerzego Ż.
Do prokuratury trafiły trzy zawiadomienia – od wicemarszałek Senatu Magdaleny Biejat, prezydent Gdańska oraz od osoby prywatnej.
Wszystkie odnosiły się do tej samej transakcji dotyczącej lokalu, którego pierwotnym właścicielem był Jerzy Ż., ale kontrolę nad nim przejęli Nawroccy.
Prokuratura sprawdzała m.in., czy nie doszło do celowego wprowadzenia w błąd przedstawiciela gminy podczas wykupu mieszkania.
Zastrzeżenia budziły również akty notarialne z 2012 i 2017 roku, w których znajdowały się deklaracje o zapłacie pełnej kwoty – 120 tysięcy złotych.
Dochodzenie obejmowało też możliwe zaniechanie opieki nad Jerzym Ż. oraz ewentualne szkody dla gminy.
Z informacji uzyskanych przez Polską Agencję Prasową wynika, że prokurator prowadzący sprawę postanowił wyłączyć aż siedem wątków z dochodzenia, odmawiając ich dalszego badania.
Powody były różne – część zarzutów nie kwalifikowała się jako przestępstwa, inne nie mogły być ścigane z powodu przedawnienia.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński, prokuratura nie będzie prowadzić śledztwa w sprawie rzekomego wprowadzenia w błąd urzędnika gminy Gdańsk w trakcie zakupu lokalu.
Uznano, że czyn ten nie spełnia kryteriów przestępstwa. To samo dotyczy aktów notarialnych z lat 2012 i 2017, których nie można już rozpatrywać z uwagi na upływ czasu karalności.
Nie będzie też śledztwa dotyczącego domniemanej fałszywej deklaracji o zapłacie 120 tys. zł w styczniu 2012 roku.
W tym przypadku również wskazano na przedawnienie.
Odrzucono także wątek związany z potencjalnym narażeniem Jerzego Ż. na utratę życia lub zdrowia na skutek braku opieki, ponieważ nie dopatrzono się tu przestępstwa.
Ostatnim umorzonym wątkiem było domniemane uniemożliwienie zaspokojenia roszczeń wierzyciela, czyli gminy Gdańsk, poprzez przekazanie mieszkania innej osobie w sytuacji możliwej niewypłacalności.
Również w tej sprawie nie stwierdzono złamania prawa.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zaznaczył, że decyzja o odmowie wszczęcia postępowania nie ma jeszcze mocy prawnej, co oznacza, że może zostać zaskarżona i poddana dalszej analizie przez sąd wyższej instancji.