Przerażające wydarzenia miały miejsce w sylwestrową noc w Krosinie pod Świdwinem (woj. zachodniopomorskie).
Ośmioletni chłopiec, syn partnerki 33-letniego Mateusza K., doznał ciężkich oparzeń, kiedy mężczyzna zanurzył go w wannie wypełnionej gorącą wodą.
Dziecko przez długi czas bało się wyznać prawdę, ale czujność personelu medycznego pozwoliła na ujawnienie dramatycznych szczegółów.
Według ustaleń śledczych Mateusz K., działając z premedytacją, napełnił wannę wrzącą wodą i „za karę” włożył do niej chłopca.
Po zdarzeniu zadzwonił do swojej partnerki, prosząc, aby kupiła leki na oparzenia w drodze powrotnej z pracy.
Kobieta, widząc powagę obrażeń syna, podjęła decyzję o natychmiastowym wezwaniu pomocy medycznej.
Chłopiec doznał oparzeń drugiego i trzeciego stopnia, które obejmują aż 30% powierzchni jego ciała, w tym ręce, nogi, twarz oraz podbrzusze.
Lekarze określają stan dziecka jako stabilny, ale wciąż bardzo poważny.
Na początku Mateusz K. usiłował uniknąć odpowiedzialności, twierdząc, że dziecko samo weszło do gorącej wody podczas jego nieobecności.
W późniejszych zeznaniach przyznał jednak, że celowo zanurzył chłopca w wannie „za karę”.
Prokuratura Rejonowa w Białogardzie postawiła mężczyźnie zarzuty znęcania się nad dzieckiem, spowodowania ciężkich obrażeń ciała oraz narażenia na utratę życia lub zdrowia.
Za te czyny grozi mu nawet 20 lat pozbawienia wolności. Sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu Mateusza K. na trzy miesiące.
Chłopiec początkowo próbował chronić ojczyma, tłumacząc, że oparzenia powstały w wyniku jego własnej nieuwagi.
Jednak lekarze, zauważając charakter obrażeń, nie uwierzyli w jego wersję.
Dopiero gdy dziecko zostało samo, odważyło się powiedzieć prawdę o brutalnym zachowaniu mężczyzny.
Matka chłopca zeznała, że nie zauważyła wcześniej żadnych sygnałów świadczących o agresji partnera.
Według jej relacji Mateusz K. miał dobre relacje z dzieckiem i nigdy wcześniej nie sprawiał problemów.
Śledczy ustalili, że rodzina nie była wcześniej objęta procedurą Niebieskiej Karty, a policja nie otrzymywała zgłoszeń dotyczących przemocy w tym domu.
Tragedia, która wydarzyła się w Krosinie, wstrząsnęła lokalną społecznością.
Sąsiedzi rodziny nie mogą uwierzyć, że mężczyzna, który na co dzień wydawał się spokojny i pomocny, dopuścił się tak okrutnego czynu.
Dramatyczne zdarzenie podkreśla wagę czujności osób trzecich w takich sytuacjach.
To dzięki determinacji personelu medycznego możliwe było ujawnienie prawdziwego przebiegu wydarzeń i podjęcie działań, które mają na celu ochronę chłopca przed dalszym cierpieniem.