Strażacy z OSP Bodzanów przepraszają za to, że nie zdołali zatrzymać powodzi w Głuchołazach.
W niedzielę o godzinie 10 strażacy z OSP Bodzanów opublikowali informację, że nie są w stanie dotrzeć do mieszkańców i pomóc im w ewakuacji na wyższe piętra budynków.
„Zrobiliśmy, co w naszej mocy, ale powódź nas pokonała.
Przepraszamy” – taki wpis pojawił się dzisiaj (15 września) na stronie OSP Bodzanów.
Przypomnijmy, że miejscowość ta leży około 3 km od Głuchołaz, które obecnie są mocno dotknięte powodzią. Sytuacja jest dramatyczna. – Jest gorzej niż w 1997 roku – powiedział portalowi RadioZET.pl pan Mateusz, mieszkaniec pobliskich terenów.
Powódź na południowym zachodzie Polski osiągnęła katastrofalny poziom. Mieszkańcy Głuchołaz nie mają wątpliwości – jest gorzej niż w 1997 roku.
Do miasta przybyli już żołnierze. Bodzanów, położony zaledwie 3 km od Głuchołaz, również zmaga się z żywiołem.
Służby ratunkowe próbują opanować sytuację, lecz zmagania z powodzią stają się coraz trudniejsze. Potwierdza to wpis, który pojawił się dziś na stronie OSP Bodzanów.
„Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale powódź nas przerosła.
Wracamy, by ratować nasze własne domy. Przepraszamy. Trzymajcie się” – napisali strażacy.
W odpowiedzi na ten wpis pojawiły się liczne słowa wsparcia: „To nie wasza wina, to siła natury. Zrobiliście, co tylko mogliście” – napisała pani Natalia.
„Oddaliście swój czas i energię, zamiast ratować siebie, pomagaliście innym. Jesteście prawdziwymi bohaterami” – dodała pani Małgorzata.
Głuchołazy, położone w pobliżu Bodzanowa, należą do najbardziej dotkniętych przez powódź miejscowości. O dramatycznej sytuacji opowiedział portalowi RadioZET.pl pan Mateusz, mieszkaniec gminy Głuchołazy.
– To rekordowa powódź. Ledwo znalazłem chwilę, żeby odpowiedzieć. Od trzech dni nie mamy prądu ani wody na wsi. Ludzi ewakuują z dachów przy pomocy śmigłowców.
Woda wdarła się do miasta – relacjonuje pan Mateusz. – W szkole koło mojego domu schroniło się kilkadziesiąt ewakuowanych osób. Zaniosłem im koce, teraz szukam jeszcze ubrań.
Nie ma wątpliwości – sytuacja jest gorsza niż w 1997 roku.