W Nysie uruchomiono syreny alarmowe z powodu gwałtownie rosnącego poziomu wody, która coraz bardziej wdziera się do miasta.
Na pobliskiej tamie zwiększono zrzut wody z 600 m³/s do 1000 m³/s, co zapowiada dalsze pogarszanie się sytuacji w miarę przybierania żywiołu.
Lokalni radni donoszą, że w najbliższym czasie zrzut może wzrosnąć do 1600 m³/s, co przewyższa poziom z 1997 roku.
Powódź dotknęła również miejscowy szpital, gdzie ewakuowano Szpitalny Oddział Ratunkowy, a lokalna straż pożarna napotkała trudności w działaniu.
Burmistrz Nysy, Kordian Kolbiarz, wystosował pilny apel do mieszkańców.
– Ze względu na rosnące zagrożenie powodziowe apeluję o rozważenie samoewakuacji, czyli opuszczenia strefy zagrożenia.
Osoby mieszkające w domach proszę o przeniesienie się na wyższe kondygnacje – poinformował. Sytuacja w powiecie jest krytyczna, głównie z powodu przerwania tamy w Stroniu Śląskim.
Woda wdziera się do Nysy i zalewa niżej położone kamienice.
Burmistrz zaznaczył, że na ten moment trudno jest dokładnie przewidzieć siłę i kierunek, w jakim rozprzestrzeni się powódź.
Zasugerował również mieszkańcom, aby spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak dokumenty, leki i ubrania na dwa dni, i jeśli to możliwe, opuścili dolne części miasta. – Generalnie bezpieczne tereny znajdują się po drugiej stronie rzeki – dodał.
Wcześniej służby ratunkowe poinformowały, że sytuacja przypomina tę sprzed 27 lat.
– Poziom Nysy Kłodzkiej zbliża się do tego z 1997 roku, osiągając prawie 6,5 metra – mówiła Natalia Przytarska, oficer prasowa Powiatowej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Kłodzku.
Woda zalewa ulice Nysy, a zrzut wody z tamy został zwiększony z 600 m³/s do 1000 m³/s, co sugeruje dalszy wzrost poziomu wody.
Radny Piotr Smoter ostrzega, że sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć, jeśli planowany zrzut wody osiągnie poziom 1600 m³/s, co przekracza wartości notowane podczas powodzi w 1997 roku.