Teściowa niespodziewanie poprosiła mnie o pożyczkę, twierdząc, że potrzebuje pieniędzy na coś naprawdę ważnego.
Z początku wydawało mi się, że może chodzić o remont czy pilny zakup, ale nie chciała zdradzić, na co zamierza je przeznaczyć…
Kiedy w końcu dowiedziałam się, co kupiła za nasze ciężko zarobione pieniądze, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To, co zastałam w jej domu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Weszłam do jej mieszkania, pełna złych przeczuć.
Na podłodze walały się puste pudełka, a w powietrzu unosił się dziwny zapach – jakby mieszanka plastiku i… czegoś, czego nie potrafiłam określić.
Na środku salonu stał ogromny, błyszczący przedmiot, a teściowa patrzyła na mnie z uśmiechem pełnym dumy.
– No i jak? – zapytała, rozkładając ręce.
– Co to jest? – wydukałam, przyglądając się konstrukcji.
Wyglądało jak coś pomiędzy futurystycznym fotelem a dziwnym urządzeniem, które mogło pochodzić prosto z laboratorium NASA.
– To moja komora odmładzająca! – oznajmiła z entuzjazmem.
– W końcu będę wyglądać, jak dwudziestolatka!
Zatkało mnie. Patrzyłam na nią, próbując połączyć fakty.
Pożyczyła ode mnie kilka tysięcy złotych, żeby kupić… coś takiego?
– Mamo, czy ty… czy ty naprawdę myślisz, że to działa? – zapytałam, wciąż nie mogąc uwierzyć.
– Oczywiście! – odparła, klepiąc urządzenie z czułością.
– W internecie mówią, że to najnowsza technologia! Zmarszczki znikają w tydzień! A do tego poprawia krążenie i energię życiową!
Westchnęłam ciężko, siadając na kanapie.
Mój mąż nie uwierzy, gdy mu o tym opowiem.
Miałam nadzieję, że jego matka wydała pieniądze na coś rozsądnego, ale teraz… teraz stałam przed gigantyczną kapsułą, która wyglądała jak coś z taniego filmu science-fiction.
– No dobra… – zaczęłam ostrożnie. – A testowałaś to już?
Teściowa nagle spochmurniała.
– No… nie do końca. Ale zaraz to zrobię!
– Otworzyła drzwiczki urządzenia i usiadła w środku. – Wystarczy nacisnąć ten guzik i…
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, maszyna zaczęła drgać, wydając z siebie przerażające dźwięki. Światła migały, a ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
– Mamo! Wyłaź stamtąd!
Ale było już za późno.
Drzwiczki zatrzasnęły się, a cała kapsuła zaczęła wibrować jak zepsuta pralka.
Przez kilka długich sekund wydawało się, że wydarzy się coś naprawdę złego… aż w końcu urządzenie wydało cichy ping! i otworzyło się.
Teściowa wyszła, powoli, rozglądając się wokół.
– No i jak? – zapytała, dotykając swojej twarzy.
Spojrzałam na nią. Nie zmieniła się ani odrobinę.
– Wspaniale… – wymamrotałam, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
Jej mina mówiła wszystko. Spojrzała w lustro, potem na mnie, potem znowu w lustro.
– No nic… Może to działa dopiero po kilku użyciach? – powiedziała, a ja odetchnęłam z ulgą. Może następnym razem poprosi o pożyczkę na coś mniej absurdalnego…