Do powodzian przyszedł przelew. Gdy na niego spojrzeli… oniemieli

Głuchołazy, jedna z miejscowości najbardziej dotkniętych niedawną powodzią, borykają się z ogromnymi zniszczeniami.

W wyniku żywiołu ucierpiało wiele obiektów, w tym miejscowy stadion, którego odbudowa stała się priorytetem.

Aby zebrać fundusze na ten cel, zorganizowano specjalną zbiórkę, która zakończyła się sukcesem dzięki znaczącej wpłacie od „Ani i Roberta”.

Pojawiły się spekulacje, że za tymi imionami może kryć się znane małżeństwo.

Kataklizm, który nawiedził południową Polskę, spowodował znaczne straty w wielu miejscowościach, w tym w Głuchołazach, liczących około 13 tysięcy mieszkańców.

Po przejściu powodzi lokalna społeczność zainicjowała zbiórkę na rzecz odbudowy infrastruktury klubu piłkarskiego GKS Głuchołazy. Jak opisano w kampanii:

„Powódź zniszczyła naszą infrastrukturę, a teraz stoimy przed wyzwaniem odbudowy wszystkiego od podstaw”. Celem było zebranie 30 tysięcy złotych.

Gest Lewandowskich wywołuje poruszenie

Zbiórka szybko przyniosła oczekiwane rezultaty, a szczególną uwagę przyciągnęła wpłata od „Ani i Roberta”. „Wszyscy domyślamy się, o jakie nazwiska chodzi – wpłacili ponad 26 tysięcy złotych na rzecz naszego GKS Głuchołazy!

To wielka sprawa! Dziękujemy, Robercie i Aniu!” – poinformował na swoich mediach społecznościowych poseł Kamil Bortniczuk, mieszkaniec Głuchołazów.

Czy jednak ta hojna darowizna rzeczywiście pochodziła od Roberta Lewandowskiego i jego żony?

Prezes klubu, Ryszard Lis, odniósł się do tych spekulacji: „Wszystko wskazuje na to, że darczyńcami byli państwo Lewandowscy, ale nie mogę tego jednoznacznie potwierdzić.

Rozmawiałem telefonicznie z kobietą, która nie podała swojego imienia. Prawdopodobnie nie była to sama pani Ania, choć nie mam pewności.

Na moje pytanie, komu zawdzięczamy ten wspaniały gest, usłyszałem jedynie, że pewnemu piłkarzowi” – dodał.

Anna i Robert Lewandowscy nie odnieśli się do tych doniesień.