Tata rekordzisty „Jeden z dzisięciu” przekazał pilne wieści o synu. „Nie ma już sił”

Po ostatnim odcinku popularnego teleturnieju prowadzonego przez Tadeusza Sznuka o Arturze Baranowskim rozpisują się wszystkie media. Uczestnik programu przeszedł do historii zdobywając maksymalną liczbę punktów i tym samym ustanawiając rekord nie do pobicia. To pierwsza taka sytuacja w historii nadawanej blisko 30 lat produkcji. 

A co na jego temat ma do powiedzenia ojciec? Wszyscy wypytują go o syna. „Jesteśmy już tym zmęczeni, nie spodziewaliśmy się.”

Tuż po premierze odcinka, w którym wystąpił młody ekonomista ze Śliwnik, do mężczyzny zaczęły napływać gratulacje z całej Polski. Wiele osób miało nadzieję zobaczyć mężczyznę w Wielkim Finale “Jednego z dziesięciu”, jednak ostatecznie nie udało mu się dotrzeć na czas do studia nagrań. Ten fakt przyczynił się do tego, że o Arturze Baranowskim zrobiło się jeszcze głośniej. Do jego rodzinnej, małej miejscowości zaczęli się zjeżdżać dziennikarze z całego kraju. Niestety ta sytuacja przytłoczyła rekordzistę “Jednego z dziesięciu”, który zaszył się w swoim domu i niemal z niego nie wychodzi.

Według wiadomości, które pojawiły się w serwisie “Onet”, samochód Artura Baranowskiego miał zepsuć się ok. 2 godzin jazdy od studia TVP3 mieszczącego się w Lublinie. To właśnie w tym miejscu tradycyjnie nagrywa się odcinki “Jednego z dziesięciu”. 

Jak informują media, uczestnik musiał wezwać pomoc drogową. Czekając na jej przyjazd, stracił szansę na walkę w Wielkim Finale 140. edycji teleturnieju. Wraz z nią przepadała nagroda wynosząca 40 tys. złotych, którą zgarnie wygrany.

Sąsiedzi przyznali, że geniusz faktycznie nie mógł zjawić się w finale z przyczyn losowych. Jak podkreślili, odcinki były nagrywane nieco wcześniej, kiedy jeszcze fani i media nie wiedzieli o rekordzie Artura, a ten nie mierzył się z nagłą popularnością.

„Odcinki były nagrywane wcześniej, ale dopiero teraz trafiły do telewizji. Artur bardzo chciał wziąć udział w Wielkim Finale, bo przecież miał ogromne szanse na główną nagrodę. Zły los pokrzyżował mu jednak plany. To był dla niego wielki stres. Wiemy, że wszystko było nagrywane w sobotę, zanim jeszcze stał się popularny w całym kraju” – przyznali w rozmowie z portalem Świat gwiazd.

Aktualnie Baranowski „zaszył się w domu”, gdyż podobno przerosło go nagle zainteresowanie: „Przyjazdy dziennikarzy do naszej miejscowości spowodowały to, że Artur zaszył się w domu rodziców i unika nawet wychodzenia. Nie widzieliśmy go od środy” – podkreślił jeden z sąsiadów w rozmowie z serwisem.

Nowe informacje na jego temat, które udało się uzyskać Gazecie Wyborczej, mogą zaniepokoić fanów młodego geniusza ze Śliwnik:

Od wczoraj dzwoni cała rodzina, piszą koledzy z okolicy i znajomi ze studiów. Artur nie spał do późna i cały czas odbierał telefony albo odpisywał na wiadomości. Dziś cały dzień śpi. Nie ma już siły rozmawiać z dziennikarzami – skomentował ojciec Artura Baranowskiego, pan Piotr.