„Chcę się starać o alimenty od chrzestnych. Nie interesują się moim synem”

Gdy nadszedł moment wyboru chrzestnych dla naszego syna, podeszłam do tego z wielką rozwagą.

Zależało mi na tym, aby były to osoby, które nie tylko od czasu do czasu pojawią się w jego życiu, ale będą realnym wsparciem – zarówno pod względem duchowym, jak i emocjonalnym.

Po długich rozmowach z mężem zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie wybrać kogoś z rodziny, by więzi były jeszcze silniejsze i bardziej naturalne.

Wybór padł na moją kuzynkę oraz kuzyna męża, którzy, ku naszej radości, z wielkim entuzjazmem przyjęli tę propozycję.

Zapewniali nas, że będą blisko naszego syna, nie tylko w wyjątkowych chwilach, ale także w codziennym życiu.

Ceremonia chrztu była piękna i pełna wzruszeń.

Patrząc na syna otoczonego opieką najbliższych, byłam pewna, że podjęliśmy najlepszą możliwą decyzję.

Wierzyłam, że chrzestni spełnią swoją rolę i staną się dla niego kimś wyjątkowym.

Jednak z upływem czasu zaczęłam dostrzegać, że ich obietnice były jedynie pustymi słowami.

Początkowo utrzymywaliśmy dobry kontakt.

Chrzestni odwiedzali syna co jakiś czas, przynosili symboliczne upominki na jego urodziny czy święta.

Jednak z każdym kolejnym rokiem ich obecność malała.

Wizyty stały się coraz rzadsze, a kontakt ograniczył się do okazjonalnych telefonów, często wykonanych z opóźnieniem.

Czasem pojawiała się czekolada na większe okazje, ale na tym ich zaangażowanie się kończyło.

Miałam nadzieję, że może z czasem zrozumieją, iż bycie chrzestnym to nie tylko tytuł, ale realna odpowiedzialność.

W końcu ich rola nie ogranicza się do uczestnictwa w uroczystościach – powinni być dla dziecka wsparciem, kimś, na kogo zawsze można liczyć.

Wierzyłam, że przyjdzie moment, w którym przypomną sobie o składanych obietnicach.

Jednak z każdym kolejnym świętem moje rozczarowanie rosło.

Boże Narodzenie, urodziny, Dzień Dziecka – zamiast stawać się okazjami do umocnienia więzi, stawały się przypomnieniem o ich nieobecności.

Zamiast budować relację z moim synem, coraz bardziej się od niego oddalali.

W końcu zrozumiałam, że nie mogę dłużej łudzić się, że coś się zmieni.

Mój syn zasługuje na kogoś, kto będzie obecny w jego życiu nie tylko od święta.

Słyszałam o przypadkach, w których rodzice rozważali wystąpienie o alimenty od chrzestnych, gdy ci nie wywiązywali się ze swoich zobowiązań.

Zastanawiam się, czy w mojej sytuacji byłoby to możliwe.

Czy mogłabym prawnie domagać się od nich wsparcia finansowego, skoro deklarowali gotowość do opieki nad moim synem, a w rzeczywistości całkowicie się od niego odsunęli?

Czuję narastającą frustrację i coraz częściej myślę o podjęciu konkretnych kroków.

To nie jest tylko kwestia materialna, lecz także emocjonalna – chodzi o to, aby mój syn czuł, że są w jego życiu ludzie, na których może polegać.

Chrzest nie powinien być tylko formalnością, ale zobowiązaniem, które świadomie przyjęli na siebie.

Czy ktoś z was znalazł się w podobnej sytuacji?

Czy można faktycznie ubiegać się o alimenty od chrzestnych, jeśli nie spełniają swojej roli?

Gdzie można złożyć taki wniosek?

Czekam na wasze opinie i doświadczenia.

Dajcie znać w komentarzach!