Dziecko z zespołem Downa porzucone przez matkę zastępczą
W Australii wybuchło prawdziwe oburzenie, kiedy światło dzienne ujrzała historia młodej, zaledwie 21-letniej kobiety z Tajlandii, która została matką zastępczą dla australijskiej pary pragnącej potomstwa.
Pattaramon Chanbua, mieszkanka jednej z prowincji niedaleko Bangkoku, zgodziła się na współpracę z agencją pośredniczącą, licząc na to, że zarobione w ten sposób pieniądze pozwolą jej zapewnić lepszą przyszłość swoim dwóm małym dzieciom w wieku trzech i sześciu lat.
Mimo młodego wieku, była już doświadczoną matką i kierowała się przede wszystkim troską o rodzinę, a decyzja o zostaniu surogatką była dla niej niełatwa, lecz podjęta z rozsądku i nadziei na pomoc finansową.
Gdy pod koniec roku urodziła bliźnięta – zdrową dziewczynkę oraz chłopca z zespołem Downa i poważną wadą serca – nikt nie przewidział, że moment ten stanie się początkiem jednej z najbardziej kontrowersyjnych i bolesnych historii związanych z macierzyństwem zastępczym.
Australijska para, która zleciła surogację, zdecydowała się zabrać jedynie dziewczynkę, pozostawiając chłopca pod opieką Pattaramon, argumentując swoją decyzję stanem zdrowia dziecka.
Był to gest, który w oczach opinii publicznej okazał się nie tylko bolesny, ale wręcz okrutny, bo sprowadzenie dziecka na świat tylko po to, by go porzucić, dla wielu graniczyło z moralnym upadkiem.
Chanbua, mimo zaskoczenia i zmartwienia, nie zawahała się nawet przez chwilę – chłopca przyjęła jak własnego syna i nadała mu imię, które dziś zna cały świat: Gammy.
Jak przyznała później w jednym z wywiadów, kocha go całym sercem i nie wyobraża sobie, że mogłaby go zostawić, nawet jeśli oznacza to życie pełne wyrzeczeń i walkę o dostęp do specjalistycznej opieki medycznej.
Młoda kobieta, wychowująca już dwoje dzieci, nagle stanęła w obliczu ogromnego wyzwania: opieka nad dzieckiem wymagającym stałej pomocy lekarskiej i kosztownych zabiegów przerosła jej możliwości finansowe, ale nie złamała jej ducha.
„Bardzo go kocham. Cieszę się, że w tej nieszczęśliwej sytuacji jest błogosławieństwo – jesteśmy razem” – powiedziała ze łzami w oczach, trzymając Gammy’ego na rękach.
Kiedy kilka dni temu postanowiła podzielić się swoją historią z lokalną gazetą, wieść o jej poświęceniu i dramacie błyskawicznie obiegła świat, wzbudzając poruszenie wśród milionów ludzi.
Australijski minister ds. imigracji nie krył emocji, mówiąc na antenie krajowej telewizji, że to jedna z najbardziej poruszających historii ostatnich lat, a przy okazji ważny głos w debacie o granicach etyki w surogacji międzynarodowej.
Minister podkreślił, że rozumie, jak silne może być pragnienie posiadania dziecka, ale takie sytuacje ujawniają także ogromną lukę w regulacjach prawnych, która wymaga natychmiastowej refleksji i interwencji.
Pod wpływem poruszenia, jakie wywołała opowieść Pattaramon, ruszyła fala darowizn – zaledwie w ciągu kilku dni zebrano ponad 150 tysięcy euro na pomoc dla niej i małego Gammy’ego, co pozwoliło rozpocząć niezbędne leczenie i poprawić warunki życia całej rodziny.
Jak donosi jedno z australijskich mediów, surogatce zalecono aborcję, gdy tylko wykryto u jednego z płodów zespół Downa, lecz Pattaramon, kierując się zasadami swojej buddyjskiej wiary, odmówiła.
Według niej informację o stanie zdrowia chłopca przekazano jej dopiero w siódmym miesiącu ciąży, co oznaczało, że nie tylko nie miała wyboru, ale i została postawiona przed faktem dokonanym.
Agencja, która pośredniczyła w całej procedurze, twierdzi jednak, że kobieta została poinformowana znacznie wcześniej, lecz stanowiska obu stron różnią się diametralnie.
Australijska para, która rzekomo miała wiedzieć o wszystkim, zaprzeczyła wszelkim oskarżeniom i w dalszym ciągu stara się pozostać anonimowa, utrzymując, że nigdy nie dowiedzieli się o istnieniu chłopca.
Tymczasem Gammy rośnie, powoli dochodzi do zdrowia, a jego matka – choć nie tak miało wyglądać jej życie – każdego dnia udowadnia, że siła serca może być większa niż wszelkie trudności.
Historia nadal budzi wiele pytań, pełna jest sprzecznych wersji i niedopowiedzeń, ale jedno jest pewne – to dziecko nigdy nie prosiło o nic z tego, co go spotkało.
A mimo wszystko, w jego oczach odbija się coś, czego nie da się zmierzyć pieniędzmi ani decyzjami dorosłych – niewinna obecność, która zasługuje na miłość, opiekę i bezpieczny dom.