Kevin Costner wyznaje kim naprawdę dla niego była Whitney Houston..
Na początku swojej kariery aktorskiej pełen uroku Kevin Costner dostawał jedynie drobne role, lecz nigdy nie porzucił marzeń, bo głęboko wierzył, że aktorstwo jest jego prawdziwym powołaniem.
Przełomem w jego drodze do sławy okazał się film „Silverado” z 1985 roku, po którym krytyk Joe Leydon napisał w recenzji dla The Moving Picture Show: „Costner, choć dopiero debiutuje, prezentuje się znakomicie i ta rola powinna otworzyć mu drzwi do wielkich rzeczy”.
Miał rację, bo wkrótce Costner stał się rozpoznawalny nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie, zdobywając status jednego z najwybitniejszych aktorów Hollywood.
Podczas gdy on stopniowo budował swoją pozycję w świecie kina, w branży muzycznej rodziła się kolejna gwiazda.
W styczniu 1985 roku utalentowana Whitney Houston wydała swój debiutancki album zatytułowany jej imieniem.
Płyta odniosła spektakularny sukces – trzy utwory z albumu trafiły na szczyt list przebojów.
„Saving All My Love for You”, „How Will I Know” oraz „Greatest Love of All” przez 14 tygodni w 1986 roku nie schodziły z pierwszego miejsca listy Billboard Top 200.
Ten album do dziś pozostaje jednym z najlepiej sprzedających się debiutów w historii muzyki.
Spotkanie tych dwóch wielkich artystów doprowadziło do powstania jednego z najbardziej kultowych filmów wszech czasów – „Bodyguarda” z 1992 roku.
„Nie zdawałem sobie sprawy, że obsadzenie Whitney w tej roli było tak ryzykownym posunięciem” – wspominał Costner w rozmowie z US Magazine.
„Dla mnie to było oczywiste. Była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem”. Niektórzy byli zaskoczeni, że w roli partnerki Franka Farmera, granego przez Costnera, obsadzono Afroamerykankę, lecz on nie miał co do tego wątpliwości. „Była najlepszym wyborem” – mówił.
„Nie sądzę, by istniała choć jedna osoba, która nie chciałaby jej pocałować”.
Gdy film trafił do kin, widzowie oszaleli na jego punkcie.
Chociaż fabuła przedstawiała jedynie ekranowy romans między ochroniarzem a gwiazdą pop, fani i media zaczęli spekulować, czy chemia między aktorami nie wykraczała poza plan zdjęciowy.
Plotki o romansie Kevina Costnera i Whitney Houston zaczęły krążyć niemal natychmiast po premierze filmu.
Ich niezwykle bliska relacja i czułe gesty na publicznych wydarzeniach tylko podsycały te spekulacje.
Costner wielokrotnie podkreślał, jak bardzo podziwia Whitney zarówno jako artystkę, jak i człowieka.
„Była kimś więcej niż tylko moją ekranową partnerką. Była moją przyjaciółką” – mówił aktor.
Pojawiły się doniesienia, że Costner, będący wówczas w trudnym momencie swojego małżeństwa, mógł darzyć Houston uczuciem większym niż tylko przyjaźń.
Niektórzy twierdzili, że ich relacja była na tyle intensywna, że mogła przerodzić się w coś więcej.
W jednym z wywiadów Whitney Houston zaprzeczyła jednak, jakoby kiedykolwiek byli parą, zaznaczając, że łączyła ich jedynie głęboka przyjaźń i wzajemny szacunek.
Po tragicznej śmierci Houston w 2012 roku Costner wygłosił wzruszające przemówienie na jej pogrzebie, które ponownie rozpaliło dyskusje na temat ich relacji.
„Whitney mogła wątpić w siebie, ale my nigdy w nią nie wątpiliśmy.
Była wystarczająco dobra” – mówił ze łzami w oczach. Jego słowa były pełne miłości i czułości, co dla wielu było dowodem na to, że ich więź była znacznie silniejsza, niż oboje przyznawali publicznie.
Choć nigdy nie potwierdzono istnienia romansu między Costnerem a Houston, ich historia pozostaje jedną z najbardziej intrygujących i pełnych emocji relacji w Hollywood.
Być może nigdy nie dowiemy się, jak głębokie było ich uczucie, ale jedno jest pewne – ich wspólna praca na planie „Bodyguarda” pozostawiła trwały ślad w historii kina i muzyki.