Koniec świadczenia 500 plus lada moment? Padły mocne słowa!

To koniec 500 plus?

Program 500 plus to sztandarowy projekt ekipy rządzącej. Czy w czasach wysokiej inflacji i nadchodzącego kryzysu gospodarczego trzeba będzie z niego zrezygnować? Andrzej Rzońca, były członek Rady Polityki Pieniężnej i były główny ekonomista Platformy Obywatelskiej, nie ma wątpliwości w tej sprawie.

Według prognoz GUS szczyt inflacji przypadnie nie na sierpień, jak zapewnia strona rządowa, a dopiero na pierwszy kwartał 2023 roku. Inflacja może wynieść w szczycie nawet blisko 30 procent!

Andrzej Rzońca przekonywał w rozmowie z Wyborcza.biz, że trzeba zastanowić się nad ograniczeniem wydatków na programy socjalne, ponieważ koniec inflacji “oznaczać będzie ogromną dziurę budżetową”.

Skoro więc oszczędności muszą objąć w zasadzie wszystkie kategorie wydatków, to i te największe, a są nimi transfery socjalne, i to nie tylko te, które pojawiły się w ostatnich latach. Wydatki na program “500+” to około 40 mld zł rocznie, na 13. i 14. emeryturę – 20 mld rocznie. Natomiast wszystkie wydatki socjalne, łącznie z emeryturami i rentami, to około 600 mld zł rocznie – wyjaśnił Rzońca.

I trzeba przyznać, że liczby te robią wrażenie i mogłyby pomóc w łataniu gigantycznego długu. – Już za chwilę oszczędzać będziemy musieli na wszystkim – alarmuje Andrzej Rzońca.

Jak spojrzy się na doświadczenia krajów, które odniosły sukces w ograniczaniu deficytu, na przykład na Szwecję w latach 90. czy Irlandię dekadę wcześniej, to widzimy generalna zasadę: po życiu ponad stan trzeba oszczędzać praktycznie na wszystkim – argumentuje ekonomista w rozmowie z SE.pl.

Czy obóz rządzący zdecyduje się na drastyczne cięcie wydatków? Biorąc pod uwagę, że w roku 2023 czekają nas wybory parlamentarne, trudno to sobie wyobrazić. Jednak Rzońca ostrzega, że “idą ciężkie czasy” i “przyszłe rządy będą musiały wszędzie szukać oszczędności”.

Rząd przyjął kluczową ustawę.

Rząd we wtorek przyjął nowelizację Prawa o ruchu drogowym. Nowe przepisy przewidują wprowadzenie obowiązku dokumentowania fotograficznego obecności pojazdu na badaniach technicznych. Ma się też pojawić nowa, dodatkowa opłata za badanie techniczne pojazdu po terminie.

Kara za spóźnienie z przeglądem i walka z „załatwianiem” pieczątek u diagnosty – to najważniejsze zmiany w przyjętym przez rząd projekcie nowelizacji przepisów o badaniach technicznych pojazdów. Ministerstwo Infrastruktury chce, by przepisy weszły w życie we wrześniu.

Chcemy doprowadzić do sytuacji, w której każdy właściciel pojazdu, zgodnie z prawem, czyli co roku, będzie przeprowadzał badania techniczne swojego pojazdu. W tej chwili są z tym problemy – mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej wiceminister infrastruktury Rafał Weber. Przytoczył przy tym dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów, z których wynika, że “ponad 300 tys. badań pojazdów realizowanych jest z opóźnieniem co najmniej 30 dni”.

– To bardzo dużo. W sytuacji, w której te pojazdy są niesprawne, stwarzają niebezpieczeństwo w ruchu drogowym, a wiadomo czym takie niebezpieczeństwo może się zakończyć, dlatego chcemy zlikwidować tę patologię i wprowadzić za pośrednictwem Transportowego Dozoru Technicznego większą jawność i kontrolę badań technicznych – zauważył Weber.

W komunikacie podano również, że dzięki nowelizacji stworzony zostanie nowy system egzaminowania i szkolenia dla kandydatów na diagnostów i diagnostów. Za organizowanie i przeprowadzanie egzaminów dla kandydatów na diagnostów odpowiedzialny będzie dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego.