Mój mąż od 12 co roku wyjeżdża na wakacje z rodziną, beze mnie i naszych dzieci
Mój mąż od 12 lat co roku wyjeżdża na tydzień na wyspy z rodziną. Nigdy nie zabrał mnie ani naszych dzieci.
Gdy pierwszy raz zapytał o zgodę na ten wyjazd, byliśmy świeżo po ślubie. Myślałam wtedy: „Jego rodzina, ich tradycja, nie będę przeszkadzać”.
Ale z roku na rok zaczęło mnie to coraz bardziej uwierać.
Tom wracał z tych wakacji opalony, zadowolony, a ja czułam, że coś jest nie tak.
Dzieci pytały, dlaczego nie mogą jechać. Zawsze odpowiadał wymijająco:
„Babcia chce spędzić czas tylko z nami” albo „Nie dam rady sam ogarnąć was na wakacjach”.
W tym roku coś we mnie pękło. Tydzień przed planowanym wyjazdem, z mieszanymi uczuciami, postanowiłam zadzwonić do teściowej. Byłam zdenerwowana, ale zdecydowana. Po pierwszym sygnale odebrała.
– Dzień dobry, mamo. To ja, Ania. Chciałam porozmawiać o tych wakacjach. – Głos mi lekko drżał.
– Oczywiście, kochanie. Co się stało? – Jej głos brzmiał jak zawsze łagodnie.
– Dlaczego nie pozwalasz Tomowi zabrać nas na te wyjazdy? Czy nie uważasz nas za rodzinę? – Wyrzuciłam z siebie wszystko, co przez lata mnie gryzło.
Zapadła cisza. Przez chwilę myślałam, że rozłączyła się.
– O czym ty mówisz, kochanie? – zapytała z widocznym zaskoczeniem w głosie. – Tom i chłopcy nigdy ze mną nie jeździli na żadne wyspy.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– Jak to nigdy? – zapytałam z niedowierzaniem. – Co roku mówi, że jedzie z tobą i resztą rodziny.
Teściowa zaczęła mówić coś, ale ledwo ją słyszałam. Serce waliło mi jak młot. Gdzie on w takim razie był przez te wszystkie lata?
Konfrontacja
Wieczorem, gdy Tom wrócił z pracy, czekałam na niego w kuchni. Dzieci były u koleżanki. Byłam wściekła i jednocześnie przerażona tym, co mogę odkryć.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, ledwo powstrzymując drżenie głosu.
– Coś się stało? – zapytał, rzucając klucze na stół.
– Rozmawiałam dzisiaj z twoją mamą – powiedziałam, obserwując jego reakcję. Zamarł na chwilę, po czym wymusił uśmiech.
– O czym?
– O tych twoich wakacjach. Powiedziała, że nigdy z nią nie jeździłeś. – Wbiłam w niego wzrok.
Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, ale szybko się pozbierał.
– Może coś jej się pomyliło. Wiesz, jaka jest… – zaczął, ale przerwałam mu.
– Tom, do cholery, co tu się dzieje? Gdzie ty jeździsz przez te wszystkie lata?
Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, po czym spuścił wzrok.
– To nie tak, jak myślisz… – zaczął, ale widziałam, że jest w potrzasku.
– Więc jak? Wyjaśnij mi to! – Krzyknęłam, nie wytrzymując napięcia.
Po kilku minutach milczenia w końcu powiedział:
– Wynajmuję domek na wyspach. Sam. Muszę się oderwać od wszystkiego.
Czułam, jak narasta we mnie złość.
– Oderwać od czego? Od rodziny? Ode mnie? Od dzieci? Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
– Bałem się, że nie zrozumiesz. Potrzebuję czasu tylko dla siebie. Żadnych obowiązków, żadnych oczekiwań…
Byłam w szoku.
Co dalej?
Nie spałam całą noc. Jego wyjaśnienia brzmiały jak żałosne wymówki. Nie chodziło nawet o to, że potrzebował czasu dla siebie – każdy czasem tego potrzebuje. Ale o kłamstwa, lata oszukiwania mnie i dzieci.
Następnego dnia oznajmiłam mu, że jeśli wyjedzie i tym razem, to już nie będzie do kogo wracać. Patrzył na mnie, próbując coś powiedzieć, ale w końcu tylko kiwnął głową.
Nie pojechał.
Ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie koniec problemów między nami. Raz utracone zaufanie niełatwo odbudować.