Nie żyje aktor znany z „Ojca Mateusza”

Środowisko polskiego kina oraz dubbingu pogrążyło się w żałobie po odejściu Tomasza Jarosza – wybitnego aktora, który przez lata swojej kariery użyczał głosu wielu dobrze znanym postaciom z animacji, a także pojawiał się w popularnych serialach.
Miał 63 lata, a jego śmierć pozostawiła po sobie ogromny smutek zarówno wśród kolegów z branży, jak i widzów, którzy kojarzyli go z niezapomnianych ról.
Tomasz Jarosz zyskał sympatię widzów dzięki licznym występom, w których odgrywał charakterystyczne role epizodyczne – między innymi wcielał się w postać pomocnika Lutego w „Ojcu Mateuszu”, funkcjonariusza drogówki w „Zmiennikach”, hydraulika w „Na dobre i na złe”, Rudzika w „Kryminalnych”, Andrzeja w filmie „Edi” czy strażaka w „Barwach szczęścia”.
Jednak jego nazwisko kojarzyło się wielu przede wszystkim z dubbingiem, gdzie jego charakterystyczny głos towarzyszył polskim wersjom kultowych animacji.
Był jednym z tych aktorów głosowych, których praca towarzyszyła dzieciństwu i młodości wielu pokoleń – mówił m.in. jako Łasuch w „Smerfach”, brał udział w dubbingach takich produkcji jak „Twój Vincent”, „Noc w muzeum 2”, „Maska”, „Księżniczka Sissi” czy „Pinky i Mózg”.
Informację o jego śmierci, do której doszło w poniedziałek 4 sierpnia, przekazał Dariusz Kosmowski – reżyser i twórca portalu Dubbingpedia, który w emocjonalnym wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych przypomniał o dorobku zmarłego aktora oraz jego artystycznych korzeniach.
Tomasz Jarosz był synem Jacka Jarosza – również znanego twórcy związanym z dubbingiem, i od lat z powodzeniem kontynuował rodzinne tradycje.
W swoim wpisie Kosmowski podkreślił, że Tomasz Jarosz był aktorem charakterystycznym, znakomicie odnajdującym się w rolach drugoplanowych, chociaż posiadał umiejętności, które z powodzeniem pozwalałyby mu grać główne postacie.
Reżyser wspomniał również, że głos aktora był powszechnie rozpoznawalny – nie tylko przez osoby dorastające w latach 90., ale także przez widzów młodszych i starszych.
Wspomniał o jego roli Butcha w „Pokemonach”, gdzie przejął postać od Janusza Rymkiewicza, a także o swoim osobistym doświadczeniu, gdy po raz pierwszy współpracował z nim w 2018 roku, angażując go do roli Yajirobe w „Dragon Ball Super”.
Już wtedy Jarosz zaskoczył go niesamowitym podejściem do roli i wyjątkowym głosem, który potrafił dostroić do oryginalnej japońskiej wersji.
Aktor powrócił do tej postaci w kolejnych produkcjach – „Dragon Ball Z Kai” w 2023 roku oraz w filmie „Dragon Ball Super Super Hero” z 2022 roku.
Kosmowski przywołał również postać Pingwina z serii „Harley Quinn”, której polską wersję reżyserował – Jarosz zagrał tam znakomicie, a później również wystąpił jako młody Pingwin w filmie „Człowiek-Latawiec”, co okazało się ich ostatnim zawodowym spotkaniem.
W poruszającym fragmencie wspomnień reżyser zaznaczył, że Tomasz Jarosz był człowiekiem nie tylko utalentowanym, ale też niezwykle wrażliwym i inteligentnym, który miał świadomość swojej roli i miejsca w świecie.
Opowiadał mu wielokrotnie o różnych doświadczeniach związanych z pracą przy dubbingu – zarówno tych trudnych, jak i zabawnych, jak choćby o żmudnych nagraniach śmiechu do serialu „Przyjaciele”.
Dariusz Kosmowski podkreślił, że Tomasz Jarosz potrafił zawsze stanąć na wysokości zadania, nie tylko w pracy, ale też jako człowiek – wspominał moment, gdy aktor z własnej inicjatywy zastąpił kogoś, kto odmówił udziału w nagraniach, przy okazji okazując mu wsparcie i otuchę.
Z wielkim żalem wspominał ostatnie spotkanie, które – jak się okazało – było zarazem pożegnaniem z ukochanym aktorem i przyjacielem.
Zakończył wpis słowami pełnymi emocji, podkreślając, że nie spodziewał się tak szybkiego rozstania i że trudno pogodzić się z jego nagłym odejściem.