Polka w Niemczech skazana na dożywocie. Zrobiła coś okropnego
Sąd w Hanowerze skazał Ewę P. na dożywotnie pozbawienie wolności za spowodowanie wypadku samochodowego, w wyniku którego zginęło dwoje dzieci.
Wyrok ten jest bezprecedensowy i został szeroko opisany przez największe niemieckie media.
Wszystko wskazuje na to, że obrona złoży apelację, gdyż na zakończenie procesu kwestionowała opinie biegłych.
Polki bronił także jej brat oraz córka.
Szczegóły środowej rozprawy dokładnie przedstawił lokalny serwis Calenberger Online News.
Wyrok obejmował dwa zarzuty morderstwa, usiłowania morderstwa, ciężkiego uszkodzenia ciała oraz udział w nielegalnym wyścigu samochodowym zakończonym śmiercią.
Drugi oskarżony, 41-letni mężczyzna, otrzymał wyrok czterech lat więzienia.
Sąd, wydając wyrok, przychylił się do wniosku prokuratury.
Przypomnijmy, dwa lata temu w Barsinghausen, w Dolnej Saksonii, Ewa P. prowadziła samochód z prędkością 180 km/h na odcinku drogi z ograniczeniem do 70 km/h.
Kobieta próbowała wyprzedzić inny pojazd, jednak jego kierowca uniemożliwił jej ten manewr.
Ewa P., 40-letnia Polka pracująca w Niemczech jako asystentka w firmie produkcyjnej, traktowała szybką jazdę jako hobby.
– To była tylko kwestia czasu, kiedy coś się wydarzy – zeznał jeden ze świadków na początku procesu.
Ona zawsze, naprawdę zawsze jeździła bardzo szybko.
Do pracy jeździmy tą samą trasą, a ona wyprzedzała mnie każdego dnia – mówiła jej znajoma.
Styl jazdy Ewy P. określiła jako „rażąco niedbały”.
– Od czasu do czasu miała drobne stłuczki, ale nigdy poważnego wypadku – mówił brat 40-latki.
Sąd zajmował się tą sprawą po raz drugi.
W pierwszym procesie Ewa P. i Marco S. zostali skazani za udział w nielegalnym wyścigu na kary sześciu i czterech lat więzienia. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe uchylił ten wyrok w wyniku apelacji.
Jak relacjonował niemiecki „Bild”, przed sądem Ewa P. wyrażała skruchę.
Przepraszam, szczerze przepraszam.
Sama mam trójkę dzieci i jestem babcią. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała.
Do dziś nie mogę sobie z tym poradzić.
Uważam, że w końcu należy mnie ukarać.
Ale nie mogę zabrać waszego cierpienia – mówiła z trudem powstrzymując łzy.
Przeprosiny nic nie zmienią.
Na co dzień jeżdżę taksówką – gdybym chciał, codziennie mógłbym kogoś zabić.
Moja żona cierpi każdego dnia — zareagował ojciec chłopców.
Sprawa wzbudziła ogromne zainteresowanie w Niemczech.
Był to pierwszy proces, w którym kierowcę sądzono za morderstwo wynikające z przekroczenia dozwolonej prędkości.
Media informowały, że sprawa może wpłynąć na zmiany w prawodawstwie dotyczącym bezpieczeństwa drogowego w Niemczech.