Sąd Najwyższy wydał pilny komunikat. Chodzi o ważność głosów prezydenckich

Mimo że wybory prezydenckie już się zakończyły, napięcia wokół nich wciąż nie opadły.
Do Sądu Najwyższego wpłynęły setki protestów, w których wyborcy, komitety oraz organizacje podnoszą zarzuty dotyczące poważnych nieprawidłowości, a nawet możliwych oszustw.
W przestrzeni publicznej pojawia się pytanie budzące duże emocje: czy wyniki wyborów mogą zostać zakwestionowane?
Złożenie protestu wyborczego odbywa się w formie pisemnej – to wymóg bez wyjątków.
Dokument można złożyć osobiście, przesłać pocztą, a w przypadku głosowania za granicą – przekazać za pośrednictwem kapitana statku lub konsula.
Istotą protestu jest wskazanie naruszenia prawa, dokładny opis sytuacji oraz przedstawienie dowodów, takich jak fotografie protokołów, kopie dokumentów czy zeznania świadków.
Bez spełnienia tych warunków Sąd Najwyższy nie rozpatrzy zgłoszenia.
Najczęstsze powody składania protestów to błędy przy liczeniu głosów, niezgodności w protokołach, brak odpowiedniego przeliczenia kart, problemy z dostępnością kart do głosowania lub ich nadmiar, a także utrudnianie udziału w wyborach, na przykład przez brak komisji wyborczej za granicą.
W niektórych zgłoszeniach pojawiają się też zarzuty poważnych naruszeń, jak przekupywanie wyborców czy manipulowanie kartami.
Jeśli Sąd Najwyższy uzna, że skala uchybień mogła wpłynąć na wynik, może zdecydować o unieważnieniu głosowania i zarządzeniu nowych wyborów.
Choć takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne, prawo to dopuszcza. Głównym celem protestów pozostaje jednak wskazanie błędów i odbudowanie wiary w rzetelność procedury wyborczej.
Pomimo że druga tura głosowania już za nami, do Sądu Najwyższego wpłynęło aż 434 protesty – rekordowa liczba.
Zgłaszający podnoszą zarówno błędy proceduralne, jak i podejrzenia celowych działań mających na celu wypaczenie wyników.
Wśród zarzutów pojawiają się nieprawidłowości w liczeniu głosów, błędy w protokołach oraz nieprawidłowe wydawanie kart.
Sąd Najwyższy nie pozostaje bierny – zdecydował już o ponownym przeliczeniu głosów w 13 obwodach, w tym w Krakowie, Mińsku Mazowieckim i miejscowościach pod Warszawą.
Tam zauważono rozbieżności między liczbą oddanych głosów a protokołami przekazanymi do Państwowej Komisji Wyborczej.
Przeliczenia mają przeprowadzić sądy rejonowe w terminie siedmiu dni.
Prawo przewiduje, że Sąd Najwyższy ma 30 dni od ogłoszenia wyników przez PKW na podjęcie decyzji o ważności wyborów, co oznacza, że ostateczne orzeczenie musi zapaść do 2 lipca.
W tym czasie wszystkie protesty muszą być zarejestrowane, przeanalizowane pod kątem formalnym i merytorycznym, a w razie potrzeby podjęte zostaną działania, takie jak ponowne liczenie głosów.
Choć PKW nie komentuje indywidualnych przypadków, zwołała nadzwyczajne posiedzenie w celu omówienia najczęstszych błędów – wiele z nich miało charakter techniczny, np. błędne sumowanie wyników czy nieczytelne zapisy w protokołach.
Premier Donald Tusk podkreślił, że każda sprawa jest analizowana oddzielnie, ale jednocześnie przestrzegł, że pochopne oskarżenia o fałszerstwa mogą podważać zaufanie do instytucji państwowych.
Zaznaczył jednak, że osoby odpowiedzialne za poważne naruszenia będą musiały ponieść konsekwencje.