Śmiertelne zatrucie galaretą. Wyszły dramatyczne wyniki badań produktu

Są wyniki badań próbek galarety mięsnej kupionej na targowisku w Nowej Dębie. Produkt ten doprowadził w połowie lutego do śmierci 54-latka z Ukrainy.

W połowie lutego trzy osoby zatruły się galaretą. Mieli kupić ją na targowisku w Nowej Dębie. Produkt ten doprowadził do śmierci 54-latka z Ukrainy.

Po medialnych informacjach z policją skontaktowały się dwie osoby, które również kupiły domowe wyroby na tym targowisku. Służby pojechały do ich domów i zabezpieczyły galaretę.

Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach opublikował wyniki badań dotyczących galarety wieprzowej, która spowodowała zatrucie trzech osób w Nowej Dębie na Podkarpaciu. Według ustaleń, w tej galarecie zawartość konserwantu przekroczyła nawet 200 razy normę. Konkretnie chodzi o azotyn sodu, którego dawka była dla człowieka toksyczna i mogła być przyczyną śmierci jednej z ofiar.

W badaniach próbek galarety znaleziono bardzo wysoką zawartość tej substancji, niekiedy przekraczającą dopuszczalne normy niemal o 200 razy. Wprawdzie azotyn sodu jest używany do peklowania mięsa, ale nie w takim stężeniu – powiedział „Faktowi” dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, prof. Stanisław Winiarczyk.

– Stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tys. miligramów na kilogram produktu. Z kolei badanie nieznanej substancji dostarczonej przez prokuraturę w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemicznie azotyn, który prawdopodobnie mógł być dodany omyłkowo do galarety – dodał.

Jak zaznaczył, środek ten jest używany do peklowania mięsa, ale nie w takim stężeniu. – Dopuszczalna ilość dodatku azotynu sodu w procesie peklowania surowca mięsnego waha się od 100 do 150 miligramów na kilogram surowca. Proszę porównać 100, 150 miligramów do 16 lub 19 tys. miligramów – dodał.

Sprzedawcom, małżeństwu Wiesławowi i Reginie S., postawiono zarzut „narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia”. Za ten czyn grozi im kara do trzech lat więzienia. W prokuraturze przyznali się do zarzutów, ale odmówili składania zeznań. Ostatecznie oboje zostali zwolnieni do domu.

Wkrótce więcej informacji.