Tusk się nie hamował! Zapowiedział to przed całą Polską

z ost

Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego zbliża się nieubłaganie, a dla obecnie rządzącej koalicji oznacza to kolejne tygodnie pełne wyzwań i napięć.

Pojawiają się liczne obawy, że przyszły prezydent może jeszcze bardziej komplikować działania Rady Ministrów, zgodnie z tym, co zapowiadał w trakcie kampanii wyborczej.

Do tej kwestii odniósł się wczoraj premier Donald Tusk w programie na antenie TVN24, gdzie padły wyraźne i stanowcze słowa dotyczące osoby Karola Nawrockiego.

Nadchodzące objęcie urzędu prezydenta przez Karola Nawrockiego wzbudza poruszenie wśród rządzących, a sytuacja polityczna w kraju wciąż jest daleka od stabilizacji, mimo że od wyborów minęły niemal dwa miesiące.

W obrębie koalicji rządzącej doszło w tym czasie do eskalacji napięć i odsłonięcia wewnętrznych sporów, co podważyło spójność obozu władzy i stało się orężem dla opozycji.

Zwycięstwo Nawrockiego zostało odebrane jako bolesna przegrana przez obecną większość parlamentarną, a jednym z najbardziej kontrowersyjnych wątków była rola Szymona Hołowni, marszałka Sejmu i lidera Trzeciej Drogi.

Wieczorem 3 lipca miało miejsce spotkanie w mieszkaniu europosła Adama Bielana w Warszawie, na którym obecni byli także Jarosław Kaczyński, Michał Kamiński, Hołownia oraz gospodarz spotkania.

Pojawiła się wtedy sugestia powołania nowego gabinetu bez udziału Platformy Obywatelskiej.

Choć Hołownia próbował uspokajać nastroje i deklarował, że koalicja pozostaje nienaruszona, informacje o kulisach spotkania szybko zostały ujawnione.

Wzmożone reakcje wokół mojego udziału w spotkaniu nie mają ani logicznych podstaw, ani politycznego uzasadnienia.

Jestem jednym z nielicznych polityków w naszym kraju, którzy regularnie prowadzą rozmowy z przedstawicielami obu zwaśnionych stron sceny politycznej.

Zawsze uważałem i nadal będę uważać, że politycy niezależnie od barw powinni ze sobą rozmawiać, bo w przeciwnym razie dojdzie do eskalacji konfliktu.

Dla mnie to normalność, a nie wyjątek, dlatego jako marszałek Sejmu będę kontynuował takie działania — tłumaczył wtedy Hołownia.

Donald Tusk, nieoficjalnie komentując sytuację w mediach, przyznał, że inicjatywa Hołowni spowodowała poważne reperkusje wśród koalicjantów, osłabiając wzajemne zaufanie.

Jak sami widzicie, utrzymanie koalicji nie należy do łatwych zadań, ale nie jest niemożliwe, podobnie jak reformowanie rządu czy wypracowanie wspólnej strategii po porażce w wyborach prezydenckich.

To wymaga zarówno determinacji, jak i lojalności.

Pomimo wszystkich przeszkód, zamierzam to zrealizować — podkreślił premier.

Ostatnie tygodnie były również świadkiem kolejnych zawirowań politycznych, które doprowadziły do reorganizacji rządu. Premier Tusk, niezadowolony z efektów pracy części ministrów oraz braku odpowiedniej dynamiki działań w poszczególnych resortach, postanowił przeprowadzić gruntowne zmiany.

Był to jednocześnie sygnał dla obywateli, że rząd nie zamierza trwać w bezruchu, lecz podejmuje konkretne kroki, by naprawić błędy i przyspieszyć realizację zamierzonych celów.

Korekty miały również na celu odbudowę zaufania tam, gdzie ono zaczęło się kruszyć.

Tymczasem coraz bliższy jest moment objęcia urzędu prezydenta przez Karola Nawrockiego.

Dla szefa rządu to niewygodny partner polityczny – jeszcze w trakcie kampanii zapowiadał, że będzie uważnie nadzorował działania władzy wykonawczej oraz blokował inicjatywy, które według niego są szkodliwe.

Wypowiedzi te pozwalają przypuszczać, że jego prezydentura będzie nacechowana silną opozycyjnością względem obecnego układu politycznego.

Wśród polityków związanych z koalicją narasta niepokój, że rozliczenie poprzednich rządów może zostać utrudnione.

W szczególności mówi się o możliwości stosowania przez prezydenta prawa łaski – mechanizmu, z którego regularnie korzystał Andrzej Duda, często w kluczowych momentach.

Nie brakuje głosów, że Nawrocki może chcieć chronić przedstawicieli poprzedniej władzy przed odpowiedzialnością karną.

Niepokój budzi również perspektywa skutecznego blokowania reform – wielu obawia się, że prezydenckie weto może zatrzymać wiele ustaw proponowanych przez rząd.

Wczoraj do tych kwestii odniósł się Donald Tusk podczas występu na żywo w telewizji.

W pewnym momencie, wyraźnie poruszony, wypowiedział się bez ogródek o przyszłym prezydencie. Jego słowa nie pozostawiły wątpliwości co do stanowiska premiera.

W rozmowie z Piotrem Kraśką w programie na TVN24, Donald Tusk poruszył temat rekonstrukcji rządu oraz zbliżającej się prezydentury Nawrockiego.

Prowadzący zwrócił uwagę na możliwość, że nowy prezydent będzie próbował przeforsować własne inicjatywy ustawodawcze, co wywołało sceptyczną reakcję premiera.

Nie mam cienia wątpliwości, że gdy pan Nawrocki zostanie prezydentem, będzie próbował uprzykrzyć nam życie – powiedział wprost Tusk. – Tak to już wygląda w polityce.

Ale ja będę mówił otwarcie, co robimy, jakie mamy możliwości i w jakim czasie możemy je realizować.

Premier zasugerował, że spodziewa się otwartego konfliktu z prezydentem, przypominając, że cała jego kampania wyborcza była nacechowana silną wrogością wobec rządu.

W pewnej chwili premier nie krył emocji i zaznaczył stanowczo: „Nie pozwolę, by prezydent demolował rząd”.

Nie dopuszczę do sytuacji, w której pan Nawrocki, będąc już prezydentem, będzie próbował torpedować naszą pracę.

Znam konstytucję doskonale, zwłaszcza te fragmenty, które precyzują podział kompetencji pomiędzy prezydentem a rządem — zaznaczył Tusk.

Podkreślił jednocześnie, że zamierza pilnować przestrzegania porządku konstytucyjnego oraz tego, by granice władzy wykonawczej i prezydenckiej nie zostały przekroczone.

Choć wyraził szacunek dla wyniku wyborów, jasno stwierdził, że nie pozwoli, by Pałac Prezydencki paraliżował działania rządu.

Jego wypowiedzi można odebrać jako jasny sygnał, że będzie reagować zdecydowanie na wszelkie próby ingerencji.

Zwracam się do pana Nawrockiego i radzę, by to dobrze zapamiętał: prezydent w Polsce jest reprezentantem państwa, jak głosi konstytucja, ale za prowadzenie polityki – zarówno tej wewnętrznej, jak i zagranicznej – odpowiada Rada Ministrów.

To moja odpowiedzialność – powiedział premier na antenie TVN24.