Warszawa zablokowana! Ogromne wkurzenie po spotkaniu z Trzaskowskim

Warszawa znów zmaga się z paraliżem komunikacyjnym, lecz tym razem nie z powodu pogody czy kolizji drogowej, a z powodu obywatelskiego sprzeciwu.
Aktywiści z ruchu Ostatnie Pokolenie ponownie pojawili się na ulicach stolicy po fiasku rozmów z Rafałem Trzaskowskim.
Ich działania nie są aktem prowokacji, lecz formą sygnału ostrzegawczego.
Jeszcze niedawno wydawało się, że sprawy zaczęły zmierzać w dobrym kierunku.
Po głośnych protestach w maju i zajęciu sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego, przedstawicielom ruchu Ostatnie Pokolenie obiecano spotkanie z politykiem.
Rozmowa miała dotyczyć problemu, który dla wielu obywateli nie jest ideologicznym sporem, lecz codzienną bolączką – braku sprawnego transportu w mniejszych miejscowościach.
Zaplanowano ją na 16 czerwca w Siennicy – miejscu, które dla protestujących symbolizuje komunikacyjną izolację.
Organizacja była dopięta na ostatni guzik: przygotowano salę w lokalnym lokalu, mieszkańcy byli gotowi do dyskusji, a ich historie – gotowe do wysłuchania.
Jednak trzy dni przed wydarzeniem urząd miasta przekazał lakoniczny komunikat:
Trzaskowski nie pojawi się na spotkaniu.
W ocenie aktywistów była to zdrada wcześniejszych ustaleń, więc – zgodnie z zapowiedziami – ponownie rozpoczęli protesty.
Już we wtorek rano aktywiści ruszyli z „akcjami ostrzegawczymi”. Zablokowali plac Konstytucji – ważny punkt w warszawskim układzie drogowym.
Usiadłszy na ulicy, trzymali transparenty z hasłami:
„Rząd oszukuje ludzi” i „Wieś czeka na transport”.
Na swoich kanałach społecznościowych zapowiadają kolejne, krótkie blokady w różnych częściach miasta w godzinach największego natężenia ruchu.
Jak tłumaczą, nie jest to wymierzone w kierowców, lecz władze, które – ich zdaniem – ignorują realne potrzeby obywateli.
– Władza zostawiła nam tylko tę drogę. Łatwo jest coś obiecać, trudniej się z tego wywiązać.
Skoro nie chcą słuchać, musimy znów wyjść na ulice – mówi Tytus Kiszka, jeden z liderów grupy.
Blokady będą kontynuowane, dopóki nie zostaną podjęte konkretne działania – chodzi o realne zmiany, a nie symboliczne gesty, zwłaszcza w kwestii finansowania publicznego transportu.
Choć postulaty protestujących brzmią nieskomplikowanie, ich realizacja mogłaby mieć ogromny wpływ na życie wielu ludzi.
Po pierwsze, domagają się przesunięcia środków z inwestycji drogowych na rzecz lokalnej i regionalnej komunikacji zbiorowej.
Po drugie – wprowadzenia ogólnopolskiego biletu miesięcznego w cenie 50 zł, który obowiązywałby na wszystkich poziomach transportu publicznego.
Dla mieszkańców mniejszych miejscowości, szczególnie seniorów, rodzin i młodzieży, to kwestia dostępu do edukacji, pracy czy służby zdrowia.
Choć Trzaskowski nie dotarł do Siennicy, zaplanowane spotkanie i tak się odbyło.
Mieszkańcy mówili otwarcie o swoich problemach.
– Autobus rano o dziewiątej jedzie do Grzebowilka, ale powrotu nie ma aż do czternastej.
To jest jakaś kpina. Powinno jeździć przynajmniej kilka autobusów dziennie.
Jak coś załatwię o dziesiątej, to co – mam czekać cztery godziny?
Ja już nie mam na to siły – opowiadała pani Maria z Grzebowilka.