Wojsko poderwało myśliwce! Alarm w przestrzeni powietrznej

z ost

Wobec nasilających się rosyjskich ataków wymierzonych w Ukrainę, w których tym razem wykorzystano także pociski hipersoniczne, w czwartkowy poranek 2 sierpnia 2025 roku Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zdecydowało o natychmiastowym poderwaniu dyżurnych par myśliwskich.

Systemy radiolokacyjne oraz obrona powietrzna zostały wprowadzone w stan pełnej gotowości, aby w razie potrzeby móc zareagować bez najmniejszej zwłoki.

Jak zaznaczają odpowiedzialne służby, celem takich kroków jest utrzymanie bezpieczeństwa polskich obywateli i ochrony krajowego terytorium, ze szczególnym uwzględnieniem obszarów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie granicy.

Dowództwo Operacyjne w oficjalnym komunikacie poinformowało, że w polskim niebie operują zarówno samoloty wojskowe Sił Powietrznych, jak i maszyny należące do sojuszników.

Podjęta decyzja o poderwaniu myśliwców jest odpowiedzią na aktywność rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu, które przeprowadziło kolejną falę ataków na Ukrainę.

Wśród użytej przez stronę rosyjską broni znalazły się także rakiety hipersoniczne, oceniane jako szczególnie groźne i trudne do przechwycenia.

Dowództwo wyjaśniło, że zgodnie z procedurami uruchomiono wszystkie dostępne środki reagowania.

Dyżurne pary myśliwskie zostały poderwane, a systemy obrony powietrznej i radiolokacyjne osiągnęły najwyższy poziom gotowości bojowej.

Tego rodzaju działania mają zapewnić ochronę granic Rzeczypospolitej oraz poczucie bezpieczeństwa obywateli, szczególnie tych mieszkających najbliżej strefy działań wojennych.

Podkreślono również, że Dowództwo Operacyjne nieustannie śledzi rozwój wydarzeń i pozostaje przygotowane na każdą konieczność natychmiastowej reakcji.

Tajemniczy napis na dronie, który wybuchł w Polsce

Na największym fragmencie drona, który wybuchł w Osinach na Lubelszczyźnie, odkryto oznaczenia wyglądające na zapisane „prawdopodobnie w języku koreańskim” – przekazała Prokuratura Okręgowa w Lublinie.

Mimo że minister obrony narodowej sugerował, iż incydent mógł być rosyjską prowokacją, śledczy zwracają uwagę, że rozmiar uszkodzeń nie daje możliwości jednoznacznego określenia ani producenta, ani kraju, z którego pochodziła maszyna.

Prokurator Grzegorz Trusiewicz poinformował, że najlepiej zachowany element, czyli część silnika, zawierał napisy przypominające znaki koreańskiego alfabetu, ale zaznaczył jednocześnie, iż jest to tylko przypuszczenie wynikające z dostępnych szczątków.

Podkreślił, że obecnie nie da się stanowczo wskazać ani modelu drona, ani jego państwa pochodzenia.

Pierwsze oględziny wraku przeprowadzili specjaliści z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia w Zielonce, jednak do pełnej oceny konieczne będą dalsze badania laboratoryjne.

Śledczy biorą pod uwagę różne hipotezy dotyczące przyczyn eksplozji, w tym możliwość, że urządzenie uległo zniszczeniu po kolizji z innym obiektem.

Trusiewicz zaznaczył jednak, że to tylko jedna z rozpatrywanych wersji i nie można pomijać innych potencjalnych scenariuszy.

Na miejscu zdarzenia pracują prokuratorzy, funkcjonariusze policji oraz specjaliści od materiałów wybuchowych, którzy zabezpieczają i analizują wszystkie fragmenty maszyny.

Jeszcze zanim prokuratura podała swoje ustalenia, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił, że w Osinach spadł dron rosyjskiej konstrukcji i określił całe zdarzenie jako „prowokację Kremla”, podkreślając, że Polska poinformowała o tym wszystkich partnerów z NATO.

Według szefa MON incydent wpisuje się w serię podobnych zdarzeń w regionie i ma dowodzić, że Rosja nadal bada reakcje państw sojuszu.

Podobną narrację zaprezentowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, którego rzecznik Paweł Wroński w rozmowie z agencją Reutera stwierdził, że chodziło o drona typu Shahed, produkcji rosyjskiej, powszechnie używanego przez Rosję w atakach na cele na Ukrainie.

Z uwagi na rozbieżności między przekazem resortów a ostrożniejszym stanowiskiem prokuratury, sprawa wciąż wymaga szczegółowych analiz.

Prokurator Trusiewicz, komentując medialne wypowiedzi polityków, podkreślił, że jego obowiązkiem jest opierać się wyłącznie na ustaleniach z miejsca zdarzenia i nie odnosić się do cudzych interpretacji.

W efekcie organy ścigania nie potwierdziły oficjalnie wersji MON i MSZ, pozostawiając kwestię pochodzenia drona otwartą do czasu zakończenia badań.

Eksperci podkreślają, że kluczowe będzie ustalenie, czy zabezpieczone elementy rzeczywiście należą do rosyjskiego drona Shahed, czy też mamy do czynienia z inną konstrukcją, w której wykorzystano części z międzynarodowego rynku komponentów.

Obecność znaków przypominających język koreański dodatkowo komplikuje analizę, a do czasu zakończenia badań pozostaje wiele wątpliwości, zarówno co do źródła maszyny, jak i jej faktycznego zadania na terenie Lubelszczyzny.