Zespół Budka Suflera w żałobie. Przekazano tragiczne wieści
Budka Suflera przekazała w oficjalnym poście smutne wieści o śmierci uwielbianego muzyka. Leszek Świerszcz był w opinii muzyków kultowego zespołu „bohaterem drugiego planu”.
Nie żyje Leszek Świerszcz. W świecie muzycznym znany był jako twórca Cricket Clubu, słynnego miejsca na mapie Stanów Zjednoczonych, gdzie występowali polscy artyści. „Za zgodą Rodziny i z ogromnym smutkiem informujemy, że dziś w nocy odszedł Leszek Świerszcz – założyciel legendarnego Cricket Clubu, w którym przez lata występowała czołówka polskich artystów. Leszek nie tylko gościł ich w swoim klubie, ale często wręcz zapewniał im dach nad głową, podczas ich pobytu w USA” – przekazywała w mediach społecznościowych Polska Fundacja Muzyczna.
Tomasz Zeliszewski z Budki Suflera w imieniu zespołu pożegnał Świerszcza wspominkowym wpisem. „Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom” – napisał o zmarłym przyjacielu.
Zaledwie cztery miejsce temu odszedł Jerzy Bogdanowicz, wieloletni impresario Budki Suflera, a teraz muzycy musieli zmierzyć się z kolejną stratą. „Leszek Świerszcz nie żyje. Płakać się chce od tak częstych pożegnań” – piszą. „Gdzieś w marcu 2019 roku pisałem o bohaterach drugiego planu. Patrzę w milczeniu na ten tekst i oprócz tych zdań sprzed pięciu lat dopisać mogę tylko jedno. Dziękuję Ci ja, dziękuje Ci każdy z nas, dziękują Ci wszystkie polskie kapele, soliści, soliści” – przekazał Tomasz Zeliszewski.
„Leszek Świerszcz to postać niezwykle ważna dla polskiej branży muzycznej. Ten muzyk, trębacz, klawiszowiec, a przede wszystkim przedsiębiorca, menadżer, promotor, od wielu dekad zamieszkały w okręgu Nowego Jorku znany jest chyba każdemu naszemu muzykowi. Jego kluby, a zwłaszcza „Cricket”, dawały pracę i chleb zarówno gwiazdom, jak i maluczkim. Były dla nas wszystkich domem i schronieniem przez ostatnie prawie pięćdziesiąt lat” – podkreśla perkusista Budki Suflera i przytacza anegdoty o słynnym Świerczu, który pomógł załatwić grupie występ w nowojorskiej Carnegie Hall.
„Bez niego tego koncertu by nie było. Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom, i to nie tylko młodym. Może ktoś kiedyś napisze o nim książkę, albo scenariusz filmowy, bo to, co robił, to było jak kolejna scena z filmu o przygodach Indiany Jonesa. Do mnie miewał czasem cudowne pytania: – Tomasz, czym się różni rottweiler od perkusisty? – No czym Lesiu? – Bo rottweiler w końcu odpuszcza”
Spoczywaj w pokoju [*]