Znany polski aktor walczył o życie w szpitalu. Teraz zamieścił niepokojący wpis

Znany reżyser i aktor trafił do szpitala, walczył o życie

7 lipca Jerzy Antczak udostępnił na Facebooku niepokojący wpis dotyczący swojego stanu zdrowia.

Słynny reżyser w ostatnich dniach walczył o życie w szpitalu z powodu ataku groźnej bakterii.

Jerzy Antczak zdradził, jak się teraz czuje.

Jerzy Antczak właśnie opublikował wpis w mediach społecznościowych, w którym wyjaśnił, co dokładnie się stało.

„Przed godziną wróciłem ze szpitala, gdzie lekarze przez dziesięć dni walczyli z bakterią, która z furią zaatakowała moją krew” – zaczął reżyser.

W ten sposób Antczak znalazł się w szpitalu.

„Po przywróceniu mnie do świadomości próbowano znaleźć przyczyny mojego stanu.

Bez skutku. Przewieziono mnie na oddział intensywnej terapii. Po dwóch dniach lekarze wykryli złośliwy gatunek bakterii i próbowali znaleźć odpowiedni lek, niestety bez skutku.

Rozpoczęła się lekarska pogoń. Lekarze użyli wszystkich dostępnych środków, ale najgorsze okazało się, że bakteria ta dobrała się do serca” – czytamy.

Jerzy Antczak zapowiada walkę z chorobą

W dalszej części swojego wpisu na Facebooku dodał, że choć udało się uratować serce, to ucierpiały jego nerki. Antczak nie zamierza się jednak poddawać.

„Skala rejestracji nerek wygląda tak – 80 proc. całkowicie zdrowe, 15 proc. koniec istnienia.

Ja przed katastrofą miałem 57 proc., po ataku bakterii mam 40. Tak więc moje biedne nerki mają trochę zapasu, zanim powiedzą 'Jaruniu, pora się pakować’.

Od jutra zaczynam życie od nowa pełen wiary, że może jeszcze trochę się pokolebie na tym padole łez”.

Jak czytamy we wpisie, hospitalizacja jest wynikiem wykrytego sześć lat temu nowotworu pęcherza.

Dzięki dwóm operacjom udało się mu odzyskać zdrowie, ale wciąż musi być ono monitorowane przez specjalistów.

Dwa tygodnie temu Jerzy Antczak przeszedł profilaktyczne badania, które nie wskazywały żadnych nieprawidłowości.

Dramat zaczął się kilka dni później podczas posiłku.

Gdy wstał od stołu, stracił przytomność i upadł na podłogę. Mógł wówczas liczyć na pomoc syna, Mikołaja, który wezwał pomoc.

„Po przywróceniu mnie do świadomości próbowano znaleźć przyczyny mojego stanu.

Bez skutku. Przewieziono mnie na oddział intensywnej terapii. Po dwóch dniach lekarze wykryli złośliwy gatunek bakterii i próbowali znaleźć odpowiedni lek, niestety bez skutku.

Rozpoczęła się lekarska pogoń. Lekarze użyli wszystkich dostępnych środków, ale najgorsze okazało się, że bakteria ta dobrała się do serca” – czytamy w wiadomości przesłanej fanom na Facebooku.

Życzymy dużo zdrowia!